- Jakim znów testom? Mówiłem Ci,
że ja będę testował, ty masz zrobić tylko wstępną
weryfikację!
- I to zrobiłem, kazałem im przeliczyć powierzchnię kartki papieru A4 z m2 na mm2. W jednym przypadku poszedłem dalej, kazałem policzyć ilość m2 stosu płyt meblowych...
Wszyscy mieli co najmniej maturę.
- I to zrobiłem, kazałem im przeliczyć powierzchnię kartki papieru A4 z m2 na mm2. W jednym przypadku poszedłem dalej, kazałem policzyć ilość m2 stosu płyt meblowych...
Wszyscy mieli co najmniej maturę.
Taką rozmowę odbyłem z moim
pryncypałem dokładnie wczoraj.
Dziś w radio słyszę, że jest
pomysł, żeby dyskalkulicy (osoby upośledzone, „chore na
matematykę”) nie musiały zdawać matury z matematyki, bo:
„Chorzy
na dyskalkulię to często osoby uzdolnione w naukach humanistycznych
czy przedmiotach artystycznych. Aby dostać się na studia na tych
kierunkach muszą jednak zdać maturę z matematyki, co jest niemal
niemożliwe.”1
„Wdrażanie takiemu uczniowi wiedzy matematycznej to jak wtłaczanie kamienia pod górę - stwierdza Lech Sadowski. - Maturzysta, u którego stwierdzono ewidentną dyskalkulię, na różnych etapach rozwoju, powinien być zwolniony z egzaminu z tego przedmiotu.”2
I dalej...
„Wdrażanie takiemu uczniowi wiedzy matematycznej to jak wtłaczanie kamienia pod górę - stwierdza Lech Sadowski. - Maturzysta, u którego stwierdzono ewidentną dyskalkulię, na różnych etapach rozwoju, powinien być zwolniony z egzaminu z tego przedmiotu.”2
I dalej...
„Dyskalkulik
nie potrafi dodawać, odejmować, mnożyć ani dzielić. Przypadłość
ta przekłada się na problemy w życiu codziennym. Chory na
dyskalkulię nie potrafi policzyć liczby przystanków ani odczytać
godziny na zegarku tarczowym. Nie zdaje sobie też sprawy, że tysiąc
jest mniejszy od miliona. Jak tłumaczą psychologowie, choroba ma
swoje źródło w genach. Zaburzenie zdolności matematycznych mają
powodować nieodwracalne zmiany w mózgu.” 3
Nie będę dyskutował z psychologami. Dziś jest to choroba, kiedyś to było lenistwo lub tępota.
Nie będę dyskutował z psychologami. Dziś jest to choroba, kiedyś to było lenistwo lub tępota.
Czyli dyskalkulia (dysgrafia,
dysleksja) to choroby. W tych najcięższych przypadkach utrudniające
(uniemożliwiające chyba nie?) samodzielne życie. Bo chyba trudno w
dzisiejszych czasach żyć nie potrafiąc liczyć?
Skoro są to choroby, to powinny być
leczone. I nawet jeśli jest to „wtaczanie kamienia pod górę”
to jest to wykonalne i przynosi efekty. Mniejsze lub większe, ale
przynosi, nawet jeśli „jest niemal niemożliwe”. Zdanie
dzisiejszej matury na 30% to śmiech na sali. I piszę to mimo tego,
że moja osobista córka podchodziła do matematyki 2 razy. Jeśli
ktoś nie jest w stanie tego zrobić, to SIĘ NIE NADAJE. BO NIE
KAŻDY musi mieć maturę. Jeśli Jankowi Meli udało się zdobyć
Kilimandżaro i oba bieguny, to można. Tylko trzeba naprawdę chcieć
zamiast zasłaniać się zaświadczeniami i zwolnieniami. Trzeba
pracować, pracować, pracować, 3 razy więcej, może 10 razy
więcej. Trudno. Natura nie jest sprawiedliwa, geny rozrzuca jak się
jej żywnie podoba. Ja też wolałbym mieć lepszą mieszankę.
"Osoby z dyskalkulią mogą mieć
uzdolnienia plastyczne, humanistyczne. Tylko nie mogą studiować bo
nie mają matury." Mają za to talent!
Otóż informuję autorów pomysłu o
zwolnieniu dyskalkulików z matury z matematyki, że aby zostać
wybitnym artystą studia nie są potrzebne. Naprawdę. Wystarczą
dwie rzeczy, ziarno talentu i praca, praca, praca... Trzy – jeszcze
chcenie, ani matematyczne ani humanistyczne, takie zwykłe chcenie.
2tamże
3tamże
2 komentarze:
Mam bardzo dobre wspomnienia ze szkoły jazdy www.albar.krakow.pl. Nauczyłem się bardzo dobrze jeździć.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
Prześlij komentarz