piątek, 8 maja 2015

Wredne Żydzisko czyli pierdolony hitlerowiec.

Łaziłem sobie nierozbudzony jeszcze, żeby nie powiedzieć całkiem śpiący i czekałem aż pstryknie wyłącznik bezprzewodowego czajnika, żeby sobie zalać pierwszą tego dnia kawę, kiedy huknęły drzwi. Przeciąg? - myślę, ale nie, okien jeszcze nie otwierałem, mimo świecącego słońca  ranek był jednak chłodny. Bomba? Jaka bomba? W Lublinie...?
A jednak była to bomba!
- Głowa! - krzyknąłem, kiedy zobaczyłem Andrzeja wpadającego do mojej „socjalnej” piwniczki.
-Wiem - powiedział, waląc czołem w belkę stropową. To go nie uspokoiło, odwrotnie, rozsierdziło tylko.
- Ty wiesz, ty wiesz, to wredne Żydzisko wypowiedziało mi umowę. Kuźwa, mnie wypowiedział umowę!
Gdyby to wredne Żydzisko stało gdzieś w odległości ręki, to bez mordobicia by się nie obyło - tak sobie pomyślałem, ale wolałem poczekać, aż złapie oddech.
Andrzej jest facetem, co to na prawie wszystkich patrzy z góry. Po pierwsze z powodu wzrostu – 2,05 robi wrażenie – po drugie z powodu rdzennie polskich korzeni. Może właśnie z powodu tych rdzennie polskich korzeni endeckie poglądy Dmowskiego są dla niego zbyt lewicowe? Nie wiem, a dopytywać nigdy nie miałem ochoty. Wystarczył mi kiedyś trzyminutowy wykład na temat kato-polskości. Źle trafił, słuchacz ze mnie żaden, a w ostatnim spisie powszechnym zadeklarowałem się jako Ślązak pochodzenia iberyjskiego. Że nie wyglądam? Jak się opalę, to wyglądam.
- Co się stało? - jednak ciekawość zwyciężyła.
- Twój żydowski pryncypał wypowiedział mi lokal!
Po mocno niecenzuralnej wiązance sprowadzającej się do tego, co sądzi na temat wszystkich Żydów i miejsca, gdzie mój pryncypał może sobie  wsadzić wypowiedzenie, uspokoił się na tyle, że zdołałem zapytać:
- Ale dlaczego?
- Bo niby nie płaciłem czynszu przez 3 miesiące!
- No ale chyba masz jakieś potwierdzenie, że płaciłeś? Zresztą masz miesięczne wypowiedzenie  - dodałem trochę bez sensu...
- Nie mam potwierdzenia, bo nie płaciłem. Wiesz jak jest. Wszędzie to żydostwo niszczy polskie firmy...
Przyznam szczerze, że nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Spojrzał więc tylko na mnie z góry, nie wiedziałem, czy z powodu mojego podłego wzrostu czy nie mniej podłych poglądów, a może podłej, rzeczywiście niesłowiańskiej gęby i wypadł tak szybko, jak wpadł. Drzwi jednak nie trzasnęły.

To jednak nie był koniec niszczenia polskości opartej na polskiej przedsiębiorczości.

Dzień był śliczny, więc postanowiłem wracać do domu pieszo. Nie spieszyłem się, Agnieszka odpoczywała w dalekich krajach, więc, w ramach dożywiania, postanowiłem zaliczyć kebaba i poprawić stekiem podlanym obficie porządnym piwem. W końcu piątek!
- Zbyszek! - usłyszałem, że ktoś mnie woła. Nie cierpię, kiedy ktoś mnie woła na ulicy. Nie wiem dlaczego, zazwyczaj udaję, że nie usłyszałem. Tym razem jednak odwróciłem się i zobaczyłem Pawła.
Paweł to taki kumpel – nie kumpel. Znamy się od kilku lat, bo pracowaliśmy razem, poznałem też jego żonę Aśkę. Później nasze drogi się rozeszły, ja przeszedłem do konkurencji, on został. Kilka razy spotkaliśmy się jednak na piwie. Naiwności moja! A uczyła mama, że na ulicy się nie odwraca, gdy ktoś wrzeszczy? Trzeba było udać głuchego i zaliczyć w samotności obiad i browar!

Po standardowym „cześć – cześć” Paweł rzucił:
- Chodź na piwo, ty wiesz co się stało?
- ?
- Pierdolony hitlerowiec wypierdolił Aśkę!
Piwo planowałem do obiadu, ale po takiej zajawce oczywiście kolejność uległa zmianie i weszliśmy do oddalonej kilkadziesiąt metrów „Perłowej”. Lubię „Perłową”, bo pomimo średniego piwa, mają fajny, modernistyczny wystrój i obsługę na medal. Usiedliśmy na zakręcie baru, jak najdalej od kilku zaledwie osób, raczących się perłowymi wynalazkami z pianką.
- No to mów -  rzuciłem po pierwszym łyku - jak się czuje Aśka?
- A ty jak byś się czuł, gdyby cię wywalili z roboty na pysk za niby kradzież?- Paweł popatrzył na mnie jak na kretyna - ten pierdolony hitlerowiec wy-rzu-cił-ją-z-ro-bo-ty! Sylabizował, jakby mówił do dziecka. 
- Przecież Aśka pracowała w Lidlu!
- A Lidl jaki jest? Nie hitlerowski?
- Ale za co?
- Mówię przecież - odstawił szklankę już prawie opróżnioną - niby za kradzież! Że niby kradła papier i kartridże. A przecież wszyscy tak robią! Wielkie mi halo. Nie zbiednieje hitlerowiec, jak sobie premię w naturze ludzie odbierają, nie? W końcu Polak pracuje u Szwaba za darmo, to musi sobie jakoś radzić - ni to zapytał, ni to stwierdził i popatrzył na mnie.

Jak w kiepskim filmie zadzwonił  mi telefon.

W pośpiechu dopiłem piwo i zostawiłem Pawła bez odpowiedzi. Po co mu odpowiadać? On zna odpowiedź.

1 komentarz:

Pistacjowy Kosmita pisze...

Włos się jeży.

P.S. Niezdrowo się odżywiasz, Panie Z.