Siedziałem sobie tego piątkowego popołudnia w pracy. Lubię
takie popołudnie. Słońce przygrzewało przez duże okna i nijak nie pasowało do
ludzi opatulonych w kurtki, szybkim krokiem podążających w tylko sobie
wiadomych kierunkach. Na klientów w piątek po 13.00 nie ma co liczyć, więc
obmyśliwałem jakiś nowy post, choć ciężko było mi skupić myśli na Komorowskich,
Dudach itp. głupotach. A może ciężko było z powodu klocków mahjonga , które nie
chciały się składać i wręcz naigrywały się z mojej niezdarności albo braku
spostrzegawczości. A może myślałem, jakie wino wybrać na piątkowy wieczór?
Jednak – jak na profesjonalnego sprzedawcę przystało –
uśmiechem natychmiast ozdobiłem gębę, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi. Ot,
taki odruch psa Pawłowa: otwieranie drzwi – uśmiech, zamknięcie – normalny,
lekko tępy z powodu odpływu (powrotu) myśli, wyraz gęby. Nie wstydzę się tego,
w końcu sam to w sobie wytrenowałem… Klocki zostały sprowadzone do paska
narzędzi, muzyka ucichła. Nawet nie zarejestrowałem dokonania tych czynności.
Praktyka ;)
- Dzień dobry! - powiedziałem oczywiście z uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedział młody mężczyzna i zaczął od
razu opowiadać mi o swoich potrzebach…
- Proszę usiąść - poprosiłem i chłopak usiadł, lekko
zaskoczony, niepewnie, jakby zdziwiony moją prośbą – zaproszeniem.
Zaczęliśmy rozmawiać. Rutyna, szablon setek wcześniej
odbytych niemal identycznych rozmów, pozwala nie tylko odpowiadać na pytania
klientów, ale prowadzić z nimi rzeczowy dialog nie przestając myśleć o winie i
słońcu za oknem.
Zarejestrowałem jednak, że chłopak miał ciemną karnację
Włocha i lekko seplenił. Używał też dość prostych zdań, chociaż bez cienia
obcego akcentu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy drzwi się znów otworzyły
i stanęła w nich postać od stóp do głów ubrana na czarno ale z odkrytą twarzą.
Pierwsza myśl, żona tego Araba! Dlaczego mój Włoch zmienił mi się w Araba?
Pewnie z tego samego powodu, dla którego zakonnicę stojącą w
drzwiach mój umysł wziął za żonę mojego potencjalnego klienta…
- Szczęść Boże – powiedziała zakonnica.
- Dzień dobry – odpowiedziałem grzecznie.
- Allāhu
Akbar – odpowiedział mój klient.
Tak jakoś wielkim światem powiało nagle z tego zderzenia
kultur - pomyślałem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz