piątek, 15 maja 2015

Allāhu Akbar - czyli rozmyślania przed sobotą ale nie przy piwie...


Siedziałem sobie tego piątkowego popołudnia w pracy. Lubię takie popołudnie. Słońce przygrzewało przez duże okna i nijak nie pasowało do ludzi opatulonych w kurtki, szybkim krokiem podążających w tylko sobie wiadomych kierunkach. Na klientów w piątek po 13.00 nie ma co liczyć, więc obmyśliwałem jakiś nowy post, choć ciężko było mi skupić myśli na Komorowskich, Dudach itp. głupotach. A może ciężko było z powodu klocków mahjonga , które nie chciały się składać i wręcz naigrywały się z mojej niezdarności albo braku spostrzegawczości. A może myślałem, jakie wino wybrać na piątkowy wieczór?
Jednak – jak na profesjonalnego sprzedawcę przystało – uśmiechem natychmiast ozdobiłem gębę, kiedy usłyszałem otwierające się drzwi. Ot, taki odruch psa Pawłowa: otwieranie drzwi – uśmiech, zamknięcie – normalny, lekko tępy z powodu odpływu (powrotu) myśli, wyraz gęby. Nie wstydzę się tego, w końcu sam to w sobie wytrenowałem… Klocki zostały sprowadzone do paska narzędzi, muzyka ucichła. Nawet nie zarejestrowałem dokonania tych czynności. Praktyka ;)
- Dzień dobry! - powiedziałem oczywiście z uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedział młody mężczyzna i zaczął od razu opowiadać mi o swoich potrzebach…
- Proszę usiąść - poprosiłem i chłopak usiadł, lekko zaskoczony, niepewnie, jakby zdziwiony moją prośbą – zaproszeniem.
Zaczęliśmy rozmawiać. Rutyna, szablon setek wcześniej odbytych niemal identycznych rozmów, pozwala nie tylko odpowiadać na pytania klientów, ale prowadzić z nimi rzeczowy dialog nie przestając myśleć o winie i słońcu za oknem.
Zarejestrowałem jednak, że chłopak miał ciemną karnację Włocha i lekko seplenił. Używał też dość prostych zdań, chociaż bez cienia obcego akcentu.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy drzwi się znów otworzyły i stanęła w nich postać od stóp do głów ubrana na czarno ale z odkrytą twarzą. Pierwsza myśl, żona tego Araba! Dlaczego mój Włoch zmienił mi się w Araba?
Pewnie z tego samego powodu, dla którego zakonnicę stojącą w drzwiach mój umysł wziął za żonę mojego potencjalnego klienta…
- Szczęść Boże – powiedziała zakonnica.
- Dzień dobry – odpowiedziałem grzecznie.
- Allāhu Akbar  – odpowiedział mój klient.

Tak jakoś wielkim światem powiało nagle z tego zderzenia kultur - pomyślałem… 

Brak komentarzy: