piątek, 26 listopada 2010

O co tu chodzi? Czyli odpowiedź na inny post

Komputery, rzutniki, tablice interaktywne... Nie mam! Jak ja mam uczyć bez tablic interaktywnych, bez komputera? Nie da się!
To lament z pewnego zaprzyjaźnionego (póki co) bloga.

Dzieści lat temu miałem nauczycielkę plastyki. Miała kasztanowe włosy, chodziła zazwyczaj w żółtym sweterku i spódnicy w brązowo-kremową kratę. Miałanajgrubsze okulary, jakie widziałem w życiu. A może tylko taką ja zapamiętałem? Nie miała tablic interaktywnych, miała zwykłe tablice poglądowe. Było ich w sumie może ze dwadzieścia. Stały wsunięte w wysoką, drewnianą skrzynię i były wyciągane przez dyżurnego na początku lekcji. A my mieliśmy zwykłe szare książki do nauki plastyki. Nie miała komputera, miała tablicę taką naścienną (chyba jeszcze czarną), kolorowe kredy. My mieliśmy bloki, farby (zwykłe, dziesięciokolorowe akwarele, podstawowe plakatówki), zwykłe drewniane kredki. Często się podśmiewywaliśmy z jej wyglądu. Ale tylko do momentu, kiedy zaczynała mówić lub rysować. Tłumaczyć i pokazywać. Pamiętam jak dziś, kiedy pewnego dnia na przykładzie zwykłego, białego wazonika wytłumaczyła wszystkim głąbom siedzącym z otwartymi gębami, czym jest światłocień. Stawiała wazonik w różnym miejscach klasy, a później za pomocą kredy pokazywała jak go uchwycić na rysunku. Na tablicach pokazywała, jak uchwycili go inni. Ci najwięksi. Oglądając obraz Caravaggia mieliśmy odgadnąć skąd pada światło. To wcale nie było łatwe!
Pamiętam, jak podczas ślicznego mroźnego dnia zabrała nas na zaśnieżone pola i na żywo tłumaczyła, czym jest perspektywa, horyzont, światłocień, ile odcieni na biel.
Na następnej lekcji pokazała na zielonej tablicy jak przenieść tę perspektywę na płaską kartkę. Pokazała też, jak zrobili to inni. Ci najwięksi. Leonardo i Hobbama.

Co w sobie miała ta kobieta, o czym wiedziała, co potrafiła, że nas rozbrykane, normalne dzieciaki potrafiła z otwartymi gębami utrzymać przez 45 minut lekcji? Miała charyzmę i morze, morze chęci. No i miała podręcznik, tablicę i kolorowe kredy…
Tyle wystarczy, by rozbudzić dziecięcą miłość do sztuki.




6 komentarzy:

Mijka pisze...

no to opisałeś moją pracę,bo ja TAK właśnie pracuję:)))i póki co tak zamierzam!!!!

i ja nie lamentuję,a weźźź,generalnie DA się,to minister i derekcja, i rodzice(!!!)chcą,żeby było inaczej,znaczy-nowocześnie.
ale ja wiesz..oporna jestem.

tablica interaktywna jest mi potrzebna do historii sztuki,li i jedynie,poza tym jestem wrogiem wszelkich komputerowych projektów(są w podstawie programowje,ale ja OMIJAM, zajmujemy się tym zawodowo,a ja tego nienawidzę,wolę rękę,farbki itd).
wiesz,oko..ołówek..zresztą widziałeś prace pięciolatków.
wychodzę też z nimi na dwór,jakby co:)

ale jedna rzecz pada totalnie i ja z tym walczę..bo dzieci nie potrafią obserwować,jak stawiam kubek i uszko jest z lewej,to rysują z prawej,o światłocieniu już tu nic nie rzeknę,walor,jeszcze gorzej,ale po kilku ćwiczeniach dają całkiem dobrze radę..
a obserwacja pada, bo dzieci wstawiają literki w ćwiczeniach,wklejają obrazki,a z tablicy rzadko kiedy spisują-a to wymaga skupienia,obserwacji,znalezienia się w odpowiednim miejscu.






najbardziej chciałabym mieć w szkole pracownię graficzną,z możliwością trawienia,odbicia,czyli z prasą..
bo to uwielbiam robić..
i stałą klasę,a nie rzucają mną z parteru na drugie,na pierwsze i na abarot.


a czemu póki co? co?
w chcesz?:)))

a na żółto się nie ubieram:)

Mijka pisze...

w czapę miałobyć!!!!!

no.

i przepraszam,żem się rozpisała,o!

ale ja kocham swoją pracę,wracam pierwszego,chociaż ręka boli jak wściekła,i jak ja mam pokazać???ten walor?

Beata pisze...

ten drugi obraz...super:)

Mijka pisze...

Beata,doskonały przykład na linearną!!!na szczęście jest w podręcznikach,chyba w każdym:)

Anovi pisze...

Moją Panią plastyczkę z podstawówki uwielbiałam. Były zajęcia praktyczne i teoretyczne i był normalny zeszyt do plastyki z notatkami. Po latach wiem więcej o historii sztuki z jej zajęć i jestem jej za to wdzięczna :)

To pisałam ja i pozwolę sobie zagladać tu do Ciebie, pozdrawiam :)

Zbyszek pisze...

Zapraszam serdecznie do czytania i oczywiście komentowania :-) A ja ze swej strony obiecuję, że będę już częściej coś nie coś zamieszczał:-)