wtorek, 19 października 2010

Będzie reklama :-)


Jeśli ktoś czasem zajrzy na mój blog, to bez trudu zauważy moją fascynację Włochami, szczególnie Toskanią. Zainteresowanie Toskanią wynikło w dużej mierze z tej książki:


To nie jest zwykły przewodnik. To, tak jak w podtytule, przewodnik subiektywny. To oprócz masy faktów typowo przewodnikowych (gdzie i jak jechać, co i gdzie obejrzeć czy zjeść) opowieść o Toskanii i jej skarbach, a ludziach tam żyjących, o klimacie dużych miast i maleńkich wiosek.

To ostatniej podróży zapadło postanowienie - na razie dość Toskanii, dość nawet zabytkowych miast północy. Jadę na południe!
Tym bardziej chętnie sięgnąłem po kolejny przewodnik duetu Goławska - Lindenberg.



Sięgnąłem w ciemno, bez czytania obwoluty na okładce, licząc, że mam przed sobą przewodnik, inny niż wszystkie, ale jednak przewodnik. A tu niespodzianka - to nie przewodnik.
"Ta opowieść narodziła się z pasji, z tęsknoty do palącego słońca i oślepiającej bieli fasad, z przyspieszonego bicia serca na myśl o zbliżającym się dniu wyjazdu, z radości, która mnie ogarnia, gdy rusza pociąg, gdy ląduje samolot, gdy samochód pokonuje kolejne kilometry autostrady - z tych wszystkich doznań, które towarzyszą głębokim i silnym uczuciom. Jest to książka o miłości."
Jeśli katedra, to więcej tu o bieli czy szarości jej ścian, jeśli restauracja, to więcej o klimacie niż o cenach. Więcej o kotach niż cenach.
"Gdzie zaczyna się południe? Może w rzymskim Lacjum, może już na krańcach Umbrii, w górzystej Abruzji, a może dopiero w chaotycznych Kampanii i Apulii?(...) Szukam więc własnych granic, bardziej emocjonalnych niż geograficznych. "
Autorzy nie dają jasnej odpowiedzi na pytanie postawione na pierwszej stronie książki. Bo we Włoszech chyba nie ma prostych odpowiedzi...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kocham Włochy i znów mam chęć rzucać wszystko i jechać, nie zważając na czas i koszty...